KTO PŁACI?

  1.  Najlepiej każdy za siebie. Czasem ten, kto zapro­sił resztę towarzystwa. Czy panie płacą za siebie? Tak. Bo nieza­leżność jest jedną z najcenniejszych rzeczy w świecie. Czy pani może płacić za pana? Tak. Wprawdzie pa­nowie tego raczej nie lubią, ale jeśli pani chce się zrewanżować i obstaje przy swoim uparcie, pan powinien jej ustąpić. Naturalnie, ńa ogół nie warto ro­bić w tych wypadkach wielkich ce­regieli. Postawienie komuś małej ka­wy nie obciąży zbytnio nawet skromnego budżetu. Gorzej, gdy rachunek jest słony lub gdy kawy, choćby małe, powtarzają się codziennie. Wtedy już przyzwoitość nakazuje nie obarczać tym wydatkiem jednej osoby, nawet najbardziej… zako­chanej. Kobiety dzisiaj zarabiają tak samo, a nieraz więcej niż mężczyźni, więc naciąganie płci brzydkiej jest niekoleżeńskie; po­nadto trąci staroświecczyzną. Dla uniknięcia wszelkich nieporozumień powinniśmy sprawę postawić jasno przed wejściem do lokalu. Mówimy na przykład: „Pamiętajcie — każdy płaci za siebie”; lub: „Chętnie idę do ka­wiarni, lecz dzisiaj ja funduję”; „Tylko nie róbcie mi kłopotu, płacę za siebie.” Potem trzeba już być konsekwentnym; nie sprzeczać się przy stoliku czy, broń Boże, przy kelnerze, ale wyjąć pieniądze i płacić. Można też wstać od stolika i dyskretnie uregulować rachunek. Gdy zdarzy się, że nas ktoś zaprosi na wystawniejszą kolację lub dansing i pokryje całą należność, nie chcąc za żadne skarby przyjąć przypadającej na nas kwoty, to zawsze jeszcze mamy moż­liwość rewanżu — na przykład ofiarowując książkę, o której ma­rzył, albo jakiś niełatwy do nabycia a pożądany drobiazg; wresz­cie zaprosić do domu i zadać sobie trud przygotowania takich po­traw, jakie najbardziej lubi. Jeśli kobieta pozwala, by płacił za nią obcy mężczyzna (np. tańczący z nią na dansingu), nie wystawia sobie dobrego świadec­twa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *